poniedziałek, 1 czerwca 2020

Osobisty przewodnik po depresji Tomasz Jastrun




Osobisty przewodnik Jastruna






2016.04.13. Tomasz Jastrun Fot Mariusz Kubik


O Tomaszu Jastrunie pisaliśmy już tutaj przy okazji recenzji jego książki „Opiłki i okruszki”. 

Była to powieść quasi-biograficzna, tym razem jednak poszedł kilka kroków dalej. 

Napisał bowiem poradnik (?), przewodnik, intymny zapis walki z chorobą – depresją.
„Osobisty przewodnik po depresji” to nie jest powieść, która kryje w sobie jakąś historię ukrytą za doświadczeniami fikcyjnego bohatera. 






Nie jest to też zbiór poetycki, który możemy odczytywać jako katastroficzną terapię poety, który nie potrafi poradzić sobie z bólem istnienia. Nie, żaden z tych beletrystycznych opisów nie pasuje to tej książki.

Depresja jest chorobą, która przez wiele lat była bagatelizowana, a z drugiej strony przy każdym trudniejszym okresie nazywamy swój spadek nastroju „dołem”. Mało kto wie, na czym tak naprawdę polega depresja i jakie są jej objawy. A może ona spotkać każdego.

Czytając książkę Jastruna, w pewnym momencie zaczynamy analizować swoje życie i zastanawiać się, czy i nas nie dotknęła ta choroba. Autor, który od wielu lat zmaga się prywatnie z depresją, daje nam jednak wykaz dolegliwości, które muszą wystąpić, aby diagnoza była pozytywna. Książka zawiera także wiele opowieści z życia Jastruna czy anegdot z biografii innych wielkich ludzi i wybitnych twórców.

Jak ocenić taką pozycję? Choć mowa o bardzo poważnym problemie, wychodzi z Jastruna jego umiejętność pisarska, zarówno poetycka, jak i prozatorska. 

Książka wydaje się pochłaniać jak dobry kryminał, jednocześnie zachowując lekkość wiersza. 

Depresja staje się bliższa, bardziej zrozumiała, choć (co wielokrotnie podkreśla autor) nikt nie jest w stanie rozumieć mechanizmów jej działania.

Czy można nazwać to wydawnictwo poradnikiem lub podręcznikiem psychologicznym? Nie, myślę, że jest to próba syntezy, a sam autor nie miał ambicji tworzenia książki naukowej. 

I właśnie dzięki temu może do niej sięgnąć każdy z nas, by spróbować zbliżyć się do osób, które być może cierpią w naszym otoczeniu.