
Pewnie, że nie miałabym nic przeciwko temu, by stać się bogatą i sławną. Bardzo chce być bogata i sławna i kiedyś się tym zajmę, ale zamierzam też zachować osobowość. Chcę być sobą, kiedy któregoś pięknego ranka wstanę i zjem śniadanie u Tiffany'ego.
Truman Capote, Śniadanie u Tiffany'ego
Komu wystarcza mała mieścinka, w dodatku w małym mieszkaniu
z niekochanym mężem i jego dziećmi z innych małżeństw?
z niekochanym mężem i jego dziećmi z innych małżeństw?

Na pewno takie życia nie chciała Lula Mae Barnes. Dlatego właśnie zostawiła swoje dotychczasowe życie i wyruszyła do Nowego Jorku, by tam rozpocząć nowe, pełne radości, blichtru i bogactwa. Wiedzie życie na koszt innych, głównie bogatych adoratorów, często organizuje u siebie przyjęcia, którymi naprzykrza się pozostałym mieszkańcom. Wkrótce jednak poznaje swojego sąsiada, aspirującego pisarza, który także jest utrzymankiem. No i nie byłoby love story, gdyby oczywiście się w sobie nie zakochali.
A o kim mowa?
O Holly Golightly i Paulu Varjaku – głównych bohaterach klasyki filmowej - „Śniadania u Tiffany’ego”.
Śledząc karierę tego filmu zastanawiamy się, dlaczego obraz, który na stałe zapisał się w umysłach ludzi na całym świecie, jest niekwestionowaną klasyką kinematografii, a do tego stał się ikoną popkultury, ma na swoim koncie tak niewiele nagród. Dla przypomnienia – są to 2 Oscary: za muzykę i piosenkę „Moon River” oraz dwie statuetki Grammy (również za ten utwór). Sama książka autorstwa Trumana Capote’a, weszła co prawda w kanon literatury XX wieku, ale to głównie za sprawą filmu.
Co zatem sprawiło, że obraz z nagradzaną i uwielbianą przez milion Audrey Hepburn stał się taką ikoną?


Dziś „Śniadanie u Tiffany’ego” wciąż zachwyca, mimo swojej naiwności komedii romantycznej. Widzimy prawdziwą przemianę zagubionej w swoich marzeniach dziewczyny; mężczyznę, który nie boi się oddać uczuciu; i sami chcemy iść pod drzwi jubilera w Nowym Jorku i tam zjeść śniadanie a la Holly – croissant i kawa.
Zanim jednak udamy się w tę podróż – zachęcam do powtórnego obejrzenia tej klasyki kina, a później sięgnięcie po książkę Capote’a – obie formy powodują odpowiedni poziom pozytywnego rozmarzenia w trudnych czasach.